Olbrzymi Pożar Na Pradze- 1918



20 września 1918 r. w magazynach meblowych B. Kochanowicza przy ul. Targowej 12, na warszawskieij Pradze, wybuchł groźny pożar, który zagroził dużym fragmentom dzielnicy mieszkalnej i którego skutki były tragiczne.

Z pobliskiego oddziału V natychmiast na miejsce przybyły jednostki, stając przed niezwykle trudnym zadaniem. Paliły się dwa duże, sąsiadujące ze sobą budynki - cztero- i siedmiopiętrowe, spełniające funkcję składu mebli. Gdy przybyli strażacy rozwijali linie gaśnicze, nadjechały pozostałe warszawskie oddziały. Samochodem pożarniczym Hansa-Lloyd przybył też komendant WSO Józef Tuliszkowski, który natychmiast udał się na rozpoznanie sytuacji.

W 1918 r. Straż Warszawska była już zupełnie inna jednostką. Przez trzy poprzednie lata zaszły w niej ogromne zmiany. Przede wszystkim powróciła z Rosji duża część załogi. Nie udało się, co prawda, odzyskać utraconego sprzętu, pojazdów i koni, ale powoli odrabiano straty. Ponadto w lipcu 1915 r. przejął ją Komitet Obywatelski, który świadom dezorganizacji, rozpoczął intensywne działania. Kierownictwo WSO powierzono inż. St. Szymańskiemu, do czasu znalezienia odpowiedniegio fachowca. Już 1 sierpnia komendantem został doświadczony i ceniony oficer, organizator wielu formacji strażackich inŻ. J. Tuliszkowski, który dobrawszy sobie grono dowódców, rozpoczął prace organizacyjne od podstaw. Straż ani na chwilę nie przerwała swojej działalności, doskonaląc tym samym swprawność. Już w początkowym okresie zmian kilka przeprowadzonych akcji gaśniczych wzbudziło podziw okupantów niemieckich, którzy - poza próbą zarekwirowania nowo zakupionych 90 koni strażackich do celów wojskowych - na ogół nie przeszkadzali w odbudowaniu straży. Na szczęście szybka interwencja Komitetu u gubernatora Warszawy H. Beselera zapobiegła szczęśliwie planowanej grabieży.

Straż warszawska rosła w siłę. Udało się powiększyć stan załogi i ilość sprzętu, pozyskać kolejnych oficerów. W Warszawie pozostała na stałe wypożyczona straż żyrardowska ze swoim dowódcą. Już w 1916 r. WSO była jednostką doskonale przygotowaną, co potwierdziły wielkie pokazy sprawności, a także liczne udane skcje ratownicze. Zaczęła się też powolna motoryzacja. W 1916 r. zakupiono doskonały samochód pożarniczy marki Hansa-Lloyd, a otrzymany w darze od PCK inny samochód z demobilu przerobiono na bardzo sprawne pogotowie pożarowe. Aby usprawnić docieranie pierwszych pojazdów do pożaru, komendant wydzielił z załóg oddziałowych wozy pogotowia, które jako pierwsze wyjeżdżały i gasiły pożary małe, dopiero w razie potrzeby wzywając pomocy.

W dalszym ciągu jednak podstawowym środkiem transportu były wozy konne. Ptracujące w straży konie otoczone były szczególną opieką weterynaryjną. Brakowało trochę sprzętu specjalistycznego, w tym bardzo ważnych węży, których duże ilości wywieziono w 1915 r.

Budując siłę straży, Tuliszkowski dbał przede wszystkim w ludzi. Nie tylko o dobre ich wyszkolenie, przeprowadzając nawet kursy dla analfabetów, ale również o ich byt socjalny. Działała orkiestra strażacka, teatr amatorski, młodzież skupiała się w harcerskiej drużynie pożarniczej przy WSO. Prowadzono działalność wychowawczą , gdyż do straży wstąpiło po wojnie wielu ludzi przypadkowych, których nie tylko trzeba było nauczyć odpowiedzialnego zawodu, ale i wdrożyć poczucie hierarchii wartości w tym zawodzie ważnych szczególnie, jak: bezinteresowność, zdolność do poświęceń, ofiarność i gotowość do ostatecznego nawet ryzyka.

Wsparciem w tej poracy pedagogicznej okazała sie opieka duszpasterska, o której do abp. A. Kakowskiego, metropolity warszwaskiego, wystąpił komendant w 1915 r. Skierowany do pracy środowiskowej ks. dr Marcin Szkopowski szybko połknął bakcyla strażackiego i otrzymał stopień oficerski, rozpoczął posługę duszpasterską, której ważnym przejawem były codzienne msze święte dla dowództwa i załóg, odprawiane w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej w oddziale nalewkowskim. Obowiązki swe ks. kapelan pełnił długi czas, bo aż do wybuchu II wojny światowej, później już tylko społecznie.

Warszawscy strażacy wzięli czynny udział w organizacji I Ogólnokrajowego Zjazku Straży Ogniowych w 1916 r., otrzymując wtedy od społeczeństwa Warszawy piękny sztandar.

Komendant Tuliszkowski osobiście uczestniczył prawie we wszystkich akcjach ratowniczych, zwykle jako dowódca. Kiedy nie mógł być - jak to miało miejsce przy pożarze Mostu ;Poniatowskiego w 1917 r. - to dał wyraz swemu żalowi. Podczas akcji zawsze był na pierwszej linii.

Nie inaczej było podczas pożaru magazynów na Pradze. W czasie gdy z grupą strażaków prowadził wywiad ogniowy, nastąpił nagły wybuch, który spowodował zawalenie się konstrukcji. Przygniecionych zostało dwóch strażaków: Michał Skowroński i Julian Szczepkowski. Ranny komendant wraz z innymi rzucił się na ratukek, ale było już za późno.

Wybuch spowodował wielką, ziejącą ogniem wyrwę. Do gaszenie rzucono wszystkie siły siły, bo zagrożone zostały sąsiednie obiekty. Było to barbzo niebezpieczne, bo każdy nieostrożny ruch mógł spowodować upadek w groźną czeluść. Trudna akcja trwała wiele godzin i pożar opanowano, ale jeszcze przez trzy doby trwało gaszenie.

Wielu strażaków doznało licznych obrażeń. Wobec śmierci dwóch swoich ludzi komendant Tuliszkowski zażądał zwołania komisji do zbania wszystkich okoliczności. Komisja nie znalazła żadnychuchybień, a magister przekazał załodze i komendantowi podzękowania za obronę dzielnicy.

Wieloletnia praca nad kształtowaniem postaw i charakterów z patriotyzmem i przywiazaniem do wolności zaowocowały bohaterskim udziałem strażaków podczas walk w Modlinie i na Powązkach i w rozbrajaniu niemieckich okupantów. Nieco później zaś, w 1920r., udziałem w prowadzonych w obronie młodej niepodległości walk z bolszewikami.




Menu









Skład mebli Kochanowicza na Pradze po wybuchu w 1918r.










Pogotowie pożarnicze







Krzyż "Za Dzielność i Odwagę" nadawany polskim strażakom od 1926r.